sobota, 3 stycznia 2015

Opowieści z knajpy

W Zdechłej Biedronce - spelunce z gatunku środnioplugawej -  czas płynął swoim rytmem; otwierania i zamykania drzwi, gaszenia i zapalania świateł, rozliczania kasy. Słońce  tym razem wstało zbyt wcześnie i zaczęło natrętnie zaglądać do środka, szybko zacierając ślady mopa na dopiero co wytartej podłodze. Nic nie wskazywało na nocne przygody- jakich świadkiem były posłusznie wszystkie drewniane stoły i krzesła, ściany i regały.Sprzęty te zazwyczaj reagowały na wszelkie wydarzenia ze stoickim spokojem, czasem z zażenowaniem. Tym razem cisza kontemplowała utrącony róg od jedynego marmurowego blatu jaki istniał w tym (raczej z promocji)  anturażu.
Wyżej wspomniany brakujący fragment blatu stał się świadkiem nietypowej aktywności, a wszystko przez nieśmiałą acz odważną... surykatkę.
Pytanie:  Co robiła tam w nocy surykatka? Kto i dlaczego ją gonił? 



Coż,  Surykatka szukała szczęścia! Nagrzmociła się jak sołtys w dożynki i narozrabiała; po czym żżygała się w składziku pełnym okryć wierzchnich pozostałych gośći!
Czy Surykatka znalazła to, czego szukała?


Surykatka- tak jak każdy w sobotnią noc  -szukała szczęścia. 
Dokładnie tak, jak wszyscy - uparła się, że znajdzie ten cenny klejnot pożądania przy wodopoju.
Jednak, tak jak zawsze, znalazła tam mnóstwo innych rzeczy- ale  nie  szczęście.
Pozostawiła tam owoc żywota swojego gniewu w postaci uszczerbku na blacie od marmurowego stolika i zwróconych resztek pokarmowych.
ot i taka opowieść

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz