W Zdechłej Biedronce - spelunce z gatunku środnioplugawej - czas płynął swoim rytmem; otwierania i zamykania drzwi, gaszenia i zapalania świateł, rozliczania kasy. Słońce tym razem wstało zbyt wcześnie i zaczęło natrętnie zaglądać do środka, szybko zacierając ślady mopa na dopiero co wytartej podłodze. Nic nie wskazywało na nocne przygody- jakich świadkiem były posłusznie wszystkie drewniane stoły i krzesła, ściany i regały.Sprzęty te zazwyczaj reagowały na wszelkie wydarzenia ze stoickim spokojem, czasem z zażenowaniem. Tym razem cisza kontemplowała utrącony róg od jedynego marmurowego blatu jaki istniał w tym (raczej z promocji) anturażu.
Wyżej wspomniany brakujący fragment blatu stał się świadkiem nietypowej aktywności, a wszystko przez nieśmiałą acz odważną... surykatkę.
Coż, Surykatka szukała szczęścia! Nagrzmociła się jak sołtys w dożynki i narozrabiała; po czym żżygała się w składziku pełnym okryć wierzchnich pozostałych gośći!
Czy Surykatka znalazła to, czego szukała?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz