środa, 12 września 2018

Serce nie moje
durne, pochmurne
przykochaj mnie do życia
wrośnij we mnie jak drzewo
opraw w ramkę
nadaj mi znaczenie
może być potoczne
albo okrągłe
żeby się dało poturlać
tak ciężko nieść na plecach
tyle sprzeczności

sobota, 3 stycznia 2015

Gumka-zmazywaczka

Ukradłam ją koledze jak byłam w drugiej klasie.Ta gumka była w kształcie książki i do tej pory pamiętam jej zapach i to, że miała namalowaną indiankę( i jak przykro mi było, że ją musiałam zmazać dla niepoznaki). Przed komunią musiałam iść do spowiedzi. Jedyne, co mnie przerażało to to, że ksiądz mi każe te gumkę oddać. Na szczęście dał mi tylko 10 zdrowaśków.

kot

- Ja mam kota który chrapie!- powiedział Jacek
- Chyba mruczy?
- Nie chrapie! Jak człowiek! Jest cały biały ma idealnie różowe łapki i niebieskie oczy! Swięty kot birmański tyle pieniędzy za niego dałem, chociaż i tak mniej niż normalnie bo tak jakby przeceniony był.
- A dlaczego?
-Bo chrapał!

Opowieści z knajpy

W Zdechłej Biedronce - spelunce z gatunku środnioplugawej -  czas płynął swoim rytmem; otwierania i zamykania drzwi, gaszenia i zapalania świateł, rozliczania kasy. Słońce  tym razem wstało zbyt wcześnie i zaczęło natrętnie zaglądać do środka, szybko zacierając ślady mopa na dopiero co wytartej podłodze. Nic nie wskazywało na nocne przygody- jakich świadkiem były posłusznie wszystkie drewniane stoły i krzesła, ściany i regały.Sprzęty te zazwyczaj reagowały na wszelkie wydarzenia ze stoickim spokojem, czasem z zażenowaniem. Tym razem cisza kontemplowała utrącony róg od jedynego marmurowego blatu jaki istniał w tym (raczej z promocji)  anturażu.
Wyżej wspomniany brakujący fragment blatu stał się świadkiem nietypowej aktywności, a wszystko przez nieśmiałą acz odważną... surykatkę.
Pytanie:  Co robiła tam w nocy surykatka? Kto i dlaczego ją gonił? 



Coż,  Surykatka szukała szczęścia! Nagrzmociła się jak sołtys w dożynki i narozrabiała; po czym żżygała się w składziku pełnym okryć wierzchnich pozostałych gośći!
Czy Surykatka znalazła to, czego szukała?


Surykatka- tak jak każdy w sobotnią noc  -szukała szczęścia. 
Dokładnie tak, jak wszyscy - uparła się, że znajdzie ten cenny klejnot pożądania przy wodopoju.
Jednak, tak jak zawsze, znalazła tam mnóstwo innych rzeczy- ale  nie  szczęście.
Pozostawiła tam owoc żywota swojego gniewu w postaci uszczerbku na blacie od marmurowego stolika i zwróconych resztek pokarmowych.
ot i taka opowieść

poniedziałek, 29 grudnia 2014

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Tak sobie myślę - jak już oscylujemy w klimatach bożonarodzeniowych -jak to musiało wyglądać ponad 2000 lat temu...?
- Józek...to nie tak jak myślisz. Ja ci to zaraz wytłumaczę. Słuchaj - przyleciał do mnie Gabryś - taki archanioł ze skrzydłami -a potem Duch Święty mnie natchnął!!! Acha- i pamiętaj - jakby się kumple pytali - to jestem dziewicą!
Dobrze, że Józek to kupił, bo gdyby nie to - to byśmy wszyscy teraz byli żydami;-)
P.S Po narodzeniu Jezusa Józef odetchnął z ulgą, bo do końca nie był przekonany czy Duch Święty czasem nie jest czarny, ale wszystko dobrze się skończyło...

czwartek, 1 maja 2014

Przygody złotego paznokietka

Usłyszałam w radiu, że pisać trzeba codziennie. Pomysł bardzo mi się spodobał. Mam wprawę w zaczynaniu więc pójdzie gładko (gorzej z kończeniem i dysleksją - ale o tym  nie było w radiu).
      Z tego co wiem, na początku musi być jakiś bohater- postać wiodąca. Najlepiej zacząć od czegoś małego np. paznokietka. 
( Nie wiem, czym to się skończy, jeśli się skończy to raczej niczym sensownym).
      Dziś postanowiłam, że zawsze jeden paznokieć będę malować inaczej -dopóki nie postanowię inaczej. Jakiś czas to już praktykuję i mam zamiar tak robić dopóki nie przestanę. Niech jeden mały paznokietek  nie spełnia standardów i bezwstydnie nie przejmuje się rodzajem podpisanej umowy, stanem skarbu państwa czy dżender. Nawet pogoda nie możne mu dyktować jak się ma ubrać, bo jest wodo- i mrozo- odporny! W ogóle jest odporny i nie musi się wcale ubierać! Pomalowałam go na złoto, żeby poczuł się przynajmniej godnie (w razie potrzeby- jak król)! W ten mało skomplikowany sposób bohater stworzył się sam. Biorąc pod uwagę mrozoodporność, można spekulować śmiało na temat domniemanego superbohaterstwa  (mimo ewidentnego braku pelerynki czy artefaktu w stylu młotka).
     Tak oto upłynął mi 1szy dzień Maja. W biurze. Pustym. Wszyscy mieli urlop. Mnie tym razem urlop ominął. Pociecha w tym,  że świadkowie jehowy- też.
   Puste biuro "wieje sandałem";-) Do tego wiosenna burza postanowiła zepsuć majówkę. Burzę darzę sympatią umiarkowaną, a święta obchodzę szerokim łukiem, co oznacza teoretycznie, że  mnie akurat nic nie zepsuła. Zresztą- bezduszne szyby oddzielały mnie od kapryśniej pogody z wrodzoną sobie stanowczością. 
   Wiatr mógł sobie beztrosko szarpać świat, a ja (chyba po raz pierwszy) cieszyłam się, że jestem w pracy.