cień za oknem śpiewa
kołysankę o zamorzu zagórach i zalasach
drapie kosmata myśl natrętnie zwoje mózgowe
błąka się uśmiechem smutnym
gdzieś w przestrzeni twarzoczaszki
na ławce płacze ona
obojętnie odszedł on
potem pił i bił żonę
jakąś, raczej swoją
i dzieci też miał
co płakały samotnie
na ławce
pod czyimś oknem
kto patrzył ślepy jak kret i pisał wiersze?
ten sam cyrk
te same kości wybieleją od słońca
te same ciała zeżre czas
te same oczy zgasną
wszędzie widzę trupy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz